sobota, 30 stycznia 2016

Punkt zwrotny
Przez cały tydzień udało mi się nie myśleć o nim, starałam się zająć myśli rzeczywistością i obowiązkami niestety gdy siedziałam w czwartkowy wieczór nad zadaniem do szkoły złapałam się nad tym, ze rozmyślam o nim. Przez tyle czasu udawało mi sie kontrolować swoje myśli, żeby nie popłynęły za daleko aż do teraz. Nie chciałam nic do niego czuć. Nie mogłam, to nie było w moim stylu. Cały mur, który wokół siebie stworzyłam wszystko co sobie wypracowałam przez lata cała praca miałaby być zrujnowana przez jednego chłopaka? Nie mogę na to pozwolić. Z rozmyślań wyrwała mnie wiadomość spojrzałam na wyświetlacz telefonu i zaśmiałam się w duchu.. Michał napisał do mnie czy się  nie spotkamy. Postanowiłam nic mu nie odpisywać nie chce żeby się do mnie zbliżył chce żeby dał mi spokój. Gdy człowiek jest już za długo sam nie potrafi zbliżyć się do nikogo.
W piątkowy wieczór jak co tydzień wystrojona i umalowana poszłam na imprezę. Zawsze na rozkręcenie wypijałam kilka shotów a potem ruszałam na parkiet. Tak  było i tym razem choć dzisiaj potrzebowałam trochę więcej alkoholu by o tym zapomnieć. Na parkiecie tańczyłam nie zwracając uwagi na nic, nic się nie liczyło. Z transu wyrwał mnie dotyk czyjejś ręki na moim ramieniu, odwróciłam się zaskoczona i zobaczyłam Michała. No bo kogoż by innego mogłabym spotkać - pomyślałam.
-Cześć- powiedział z szerokim uśmiechem na ustach
-Cześć- odpowiedziałam z szerokim grymasem na ustach
-Co ty tu robisz? Czemu nie odpowiadasz na moje smsy?- i znowu ten potok słów...
-Tańczę, bo uważam, że ta znajomość nie ma prawa istnieć. A teraz proszę zostaw mnie w spokoju- mówiąc to odwróciłam się na obcasie i poszłam na drugą część parkietu.
Mój pijany mózg nie miał czasu zaprzątać sobie nim głowy bo zobaczyłam zdobycz na dzisiejszy wieczór. Od razu do niego podeszłam i poprosiłam do tańca. W pewnym momencie chłopak zrobił się nachalny, zaczęło mi to przeszkadzać. Próbowałam go odepchnąć ale on nie dawał za wygraną.
-no co maleńka nie chcesz się zabawić? - powiedział mi bełkotliwie do ucha na co ja tylko się skrzywiłam i próbowałam dalej uwolnić się z uścisku jego rąk.
Nagle nie wiadomo skont pojawił się jakiś chłopak, który odepchną ode mnie obleśnego typka, z którym tańczyłam i pociągną mnie w stronę wyjścia.
Dopiero na zewnątrz zobaczyłam komu chciało się ratować resztki mojej godności. spojrzałam mu w twarz i pierwszy raz nie zobaczyłam na niej uśmiechu, był poważny, może zły już chciałam się odezwać gdy on zrobił to pierwszy:
-Coś ty sobie do cholery myślała, dziewczyno?! Przecież ten chłopak mógł ci coś zrobić! Czy ty jesteś poważna?! - krzyczał na mnie. On?1
Byłam tak zaskoczona jego reakcją, że nie wiedziałam co powiedzieć. On nie słysząc żadnej odpowiedzi nagle w trwającej ciszy zrozumiał co powiedział.
-Sorry, nie chciałem na ciebie nakrzyczeć. Chodzi mi o to, że ten facet był dwa razy większy od ciebie i ci się narzucał, nie chciałbym żeby coś ci się stało.
-Czemu?- nagle usłyszałam swój cichy i słaby głos jakby wydobył się z kogoś innego
-Bo widzę, że taka nie jesteś.
-Skąd ty to możesz wiedzieć jaka jestem?
-Bo mam oczy - powiedział z ironią- ludzie nie chcą patrzeć i patrzą powierzchownie ale ja widzę, że to nie jesteś ty.
-Już sama nie wiem jaka jestem- powiedziałam siebie sama zaskakując i jakbym nie była pewna, że te słowa opuściły moje usta podniosłam rękę w zaskoczeniu do ust. Nigdy nie byłam tak szczera. Z nikim. Nawet sama ze sobą.-zapomnij, dziękuję za ratunek ale tu nie ma co ratować - mówiąc to pobiegłam ile sił przed siebie.


niedziela, 8 listopada 2015

Punkt zwrotny

Przez  szparę pomiędzy zasłonami wdarły się promienie słońca, które przebudziły mnie ze snu. Z grymasem na twarzy otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Na szczęście pokój nie wyglądał tak źle po wczorajszych przygotowaniach na wyjście parę ciuchów leżało na ziemi razem z wczorajszym strojem. Później posprzątam - pomyślałam. Powolnym ruchem odrzuciłam kołdrę i wstałam z ciepłego łóżka. Związałam włosy w koka i poszłam do łazienki, gdy spojrzałam w lustro o mało co nie krzyknęłam. Mój wczorajszy makijaż nie wyglądał już tak pięknie jak zeszłego wieczoru, tusz był rozmazany na policzkach, gdy przyzwyczaiłam się do widoku zaśmiałam się cicho jak szybko mogę się zmienić z piękności w takiego potworka no nic teraz trzeba to wszystko zmyć. Weszłam pod prysznic, szybko się umyłam i zmyłam z twarzy kolorowe plamy. Poszłam do pokoju ubrałam luźne dresy, koszulkę do pępka i na boso zeszłam na dół.
Na moje szczęście czy nie przy stole siedzieli moi rodzice jedząc śniadanie. Spojrzeli się tylko na mnie i z uśmiechem powiedzieli dzień dobry.
-Cześć, nie w pracy? - spytałam zdziwiona
-Nie, dzisiaj jest niedziela, nie mamy pracy jesteś aż tak zaskoczona? - powiedział tata z nad gazety
-W sumie to tak - odpowiedziałam szczerze
-Nie mów tak przecież wiesz że się staramy. - włączyła się mama
-Wiem ale to nie znaczy, że mi nie brakuje was.
-Zrozum córeczko że jeżeli nie będziemy pracować to się nie utrzymamy na rynku, a teraz chodź i  zjedz z nami śniadanie bo rzadko mamy czas, żeby razem posiedzieć jak zdążyłaś zauważyć. - powiedziała już z większym uśmiechem mama.
Po posiłku poszłam posprzątać w pokoju. Gdy było już czysto ubrałam się postanowiłam, że wyjdę do galerii handlowej pochodzić po sklepach, jakoś muszę zabić nudę. Zgarnęłam torebkę, kurtkę i po pożegnaniu z rodzicami wyszłam z domu, wzięłam samochód i pojechałam. Na moje nieszczęście w sklepie było dużo ludzi spojrzałam się na to z grymasem i ruszyłam w stronę księgarni.
Stałam chwilę przeglądając książkę gdy ktoś mnie zaczepił odwróciłam się zaskoczona i zobaczyłam oczywiście kogo? Michała.
stał przede mną szeroko uśmiechnięty jakby zobaczył siódmy cud świata.
-Cześć, jakie miłe spotkanie - powiedział
-Hej czy ja wiem...
-No wiesz co ranisz - powiedział ze śmiechem i udał lekko obrażonego - chcesz iść na kawę albo coś? Ja stawiam, będziemy mieli okazje się poznać i ...
-Dobra, dobra pójdę z tobą na kawę tylko przestań już gadać.
-Przepraszam, tak już mam. To może ty coś opowiedz?
-Nie dzięki wole już żebyś ty gadał.
-To może odpowiedz mi na parę pytań a potem ja odpowiem na twoje. Co ty na to?
-Okey.. zgodziłam się niechętnie
Szliśmy w stronę kawiarni i odpowiadałam na jego dość osobiste pytania.
-To czym sie interesujesz?
-Tańczę, rysuję, biegam - odpowiedziałam powoli. Nie chciałam, się angażować, przywiązywać ani żeby dowiedział się o mnie za wiele. Staram się uczyć na błędach.
-A ile masz lat?
-18 a ty?
-19 w tym roku piszę maturę i wybieram się na studia - powiedział i dumny z siebie sie uśmiechną. Jakie filmy lubisz?
-Horrory
-Pierwszy raz spotykam dziewczynę, która lubi ten gatunek
-Zawsze musi być ten pierwszy raz. Koniec pytań - powiedziałam gdy dotarliśmy na miejsce - teraz ty coś powiedz o sobie.
-No dobrze, więc tez lubię horrory, mam starszego brata, który już studiuje. Zauważyłem, że wiele nas łączy bo kocham tańczyć tak jak ty, może uda nam się jeszcze raz zatańczyć, ah no i oczywiście lubię grać w kosza i czytać książki - zasłonił z jednej strony usta ręką i powiedział szeptem jakby bał się że ktoś usłyszy - ale nie mów o tym ostatnim moim kolegom bo mnie wyśmieją - i zaczął się śmiać na cały głos.
Ja również się uśmiechnęłam, miły jest ten chłopak, wesoły, ma podobne zainteresowania.. - gdy uświadomiłam sobie, w którą stronę moje myśli płyną zesztywniałam, mi nie może przecież zależeć. Reszta spotkania minęła na opowieściach Michała o jego dzieciństwie ja starałam się tylko podtrzymywać rozmowę. Gdy wypiliśmy kawę powiedziałam, ze muszę już iść chłopak od razu poderwał się z krzesła i zadeklarował, że mnie odprowadzi, zgodziłam się niechętnie. Zeszliśmy do podziemi, przy moim samochodzie spojrzałam się na niego i powiedziałam:
-Michał bo ja uważam, że super chłopak z ciebie i w ogóle ale ja się z nikim na dłużej nie spotykam.
-Rozumiem, ale możemy być przyjaciółmi co nie? - spytał z nadzieją
-Chyba tak, nie wiem, zobaczymy - jąkałam się
-Zobaczysz, nie pożałujesz - powiedział z uśmiechem, pocałował mnie w policzek i odszedł do swojego auta, a ja stałam zszokowana przy swoim myśląc o tym co się właśnie stało. Moje złe przeczucia z zeszłej nocy coraz bardziej się urzeczywistniały. Musze być silna i nie pozwolić się omamić jakiemuś chłopakowi.

Z tą myślą dręczącą mnie przez cały czas wróciłam do domu machinalnie zjadłam obiad z rodzicami, przygotowałam lekcje do szkoły i położyłam się spać, nie wiedząc jak doprowadziłam sie do tego punktu, w którym się znajduję. Gdzie są moje uczucia? Czy chcę, coś czuć? Nie wiem, jedno jest pewne nie chce być znowu zraniona.

środa, 4 listopada 2015

Miłość silniejsza niż śmierć
            Gdy Róża była w liceum, poznała chłopaka. Zaczęło się banalnie. Przez przypadek spotkali się, zakochali w sobie i zostali parą. Wszystko się układało, było jak w bajce. Na początku...Po kilku miesiącach Adam stał się bardzo zazdrosny o dziewczynę, był zaborczy i kłócił się z nią za każdym razem, gdy Róża rozmawiała z innym chłopakiem. Wybranka jego serca znosiła to z pokorą, bo kochała Adama  i nie chciała go stracić, lecz pewnego dnia miarka się przebrała.
            Była piękna pogoda Róża poszła na spacer ze swoim jedynym przyjacielem , który jej pozostał. Szli przez park nieświadomi tego, że są obserwowani. Rozmawiali śmiali. Było to źle odbierane przez Adama. W końcu nie wytrzymał, podbiegł do pary i zaczął krzyczeć:
-Dlaczego ciągle to robisz!? Z każdym mnie zdradzasz! Niby taka jesteś niewinna, a tu proszę prowadzasz się z nim- wykrzyczał Róży prosto w twarz jej chłopak.
Nagle Adam rzucił się na Michała z pięściami. Zaczęło się robić gorąco. Dziewczyna przestraszyła się. Krzyczała, próbowała odciągnąć swojego chłopaka, ale nie dała rady. Po chwili już wyciągnęła telefon i dzwoniła po policję i karetkę. Stróże prawa przyjechali po kilku minutach i odciągnęli Adama, prowadząc go prosto do swojego radiowozu. Gdy dziewczyna  zobaczyła odjeżdżający samochód, zaczęła płakać. Podbiegła do przyjaciela i ułożyła jego głowę na swoich kolanach. Szeptała do niego, by nie zasypiał. Nagle poczuła, jak ktoś ją odciąga od chłopaka, wyrywała się i krzyczała, lecz to nic nie dało. Po chwili zaczęła być spokojna, któryś z ratowników podał jej leki. Zanim się obejrzała, jechała karetką z Michałem. W szpitalu działo się wszystko tak szybko...Zawieźli chłopaka do jakiejś sali, a Róży kazali czekać. Dziewczyna była zirytowana. Miała wrażenie, że wszyscy z niej kpią. To był jakiś żart i to bardzo kiepski.  Usiadła na jednym z plastikowych krzeseł i zaczęła się zastanawiać nad swoim życiem. Co zrobiła źle, że doprowadziła do stanu, w jakim się znajduje.  Czemu los nie chciał być dla niej łaskawszy. Nie mieściło się jej to wszystko w głowie, lecz jedno wiedziała na pewno musiała odejść od Adama i wyprowadzić się stąd jak najdalej by normalnie żyć. Rozmyślania dziewczyny przerwał lekarz. Miał niewesoły wyraz twarzy.
-Pani przyjechała z chłopakiem, który został pobity?
-Tak- odpowiedziała dziewczyna drżącym głosem- Co z nim?- spojrzała na lekarza załzawionymi oczami, w których tliła się nadzieja.
-Pani przyjaciel miał poważne obrażenia wewnętrzne. Próbowaliśmy go uratować lecz niestety...-   lekarz zrobił krótką pauzę - Nie udało się nam. Przykro mi.
Nadzieja dziewczyny prysła jak bańka mydlana. Róża nie wierzyła w to, co słyszy. Znowu ktoś powiedział kiepski żart. To było niemożliwe. Jej jedyny przyjaciel nie żyje przez chłopaka, którego kocha. To wszystko nie mogło być prawdą. Siedziała w poczekalni jeszcze chwilę i znowu ktoś zmącił jej pozorny spokój. Byli to dwaj policjanci. Wyglądali groźnie. Na twarzach mężczyzn rysowała się czujność. Dziewczyna trochę się przestraszyła, widząc, że kierują się w jej stronę. Gdy stanęli przy niej, zmierzyli ją wzrokiem i jeden z nich się spytał:
-Czy pani nazywa się Róża Kowalska?
-Tak, to ja, a o co chodzi? - sypała trochę rozkojarzona.
-Chcielibyśmy zadać pani parę pytań w sprawie Adama  Smitta.
Gdy usłyszała to nazwisko, ciarki przeszły jej po plecach.
-Słucham - powiedziała już bardziej przytomnie.
-To pani zadzwoniła po nas, prawda?
-Tak.
-Może nam pani opowiedzieć o całym zdarzeniu?
-Mój chłopak...znaczy Adam, on jest strasznie zaborczy. Nie pozwalał mi się z nikim spotykać i gdy zobaczył mnie z moim przyjacielem, to się strasznie zdenerwował i dlatego pobił Michała.
            Róża nie wiedziała, skąd taki nagły przypływ odwagi pojawił się u niej, lecz była dumna z siebie, że nareszcie powiedziała prawdę. Dziś był koniec terroru jej chłopaka. Dziewczyna w to wierzyła. Reszta przesłuchania polegała na wypytywaniu Róży o szczegóły bójki.  Odpowiedziała na każde pytanie najbardziej wyczerpująco jak potrafiła, chciała żeby Adam zapłacił za to, co zrobił, za krzywdę, którą jej wyrządził, zabierając szczęście. Po dwóch godzinach wróciła do domu, potem wszystko działo się jakby za szkłem. Nie pamiętała szczegółów ale wiedziała, że zawsze, gdy ktoś był przy niej, starała się być silna, lecz gdy zostawała sama, opłakiwała śmierć jedynej osoby, która była warta najlepszego życia, a odeszła w wieku siedemnastu lat.
            W końcu nadszedł ten dzień. Dzień osądzenia Adama za jego czyny. Róża nie chciała widzieć go nigdy więcej, więc czekała w gabinecie swojego prawnika na ogłoszenie wyroku. Po dwóch godzinach ogłoszono go. Jej prawnik nie był zadowolony. Adam dostał cztery lata pozbawienia wolności, lecz to i tak według Róży było zwycięstwo nad oprawcą.  Z rodzicami już dawno rozmawiała na temat przeprowadzki. Na początku byli przeciwni jej wyjazdowi do ciotki, lecz po wydarzeniach ostatniego miesiąca zgodzili się. Róża nigdy nie czuła takiej ulgi. Nareszcie się wyswobodzi z ramion wspomnień i zostawi całą tę mroczną historię za sobą.
            Do końca semestru przetrzymała ciekawskie spojrzenia ludzi ze szkoły. Wszyscy wiedzieli, co się stało, lecz mimo tego opowiadali też własną wersję zdarzeń. Sprawa Róży była na ustach uczniów i nauczycieli długo, jako dyżurny temat do plotkowania. Dziewczyna mimo tego starała się być silna i chodziła z wysoko uniesioną głową. Dzień wyprowadzki traktowała jak wybawienie. Spakowała swoje rzeczy. Część z nich już dawno znajdowała się w nowym domu dziewczyny. Pożegnanie z rodzicami było dla niej jedną z najtrudniejszych chwil w życiu, ale z drugiej strony czuła ulgę, że nie musi chodzić ulicami tego miasta i przypominać sobie wydarzeniach ostatniego miesiąca. Ciocia przyjęła ją ciepło. Dopiero gdy dziewczyna była już na miejscu, poczuła, że jej się uda.
Cztery lata później...
            Róża już zapomniała o wydarzeniach sprzed lat. Dziewczyna czuła się wolna, szczęśliwa lecz...ciągle jej czegoś brakowało. Miłości. Już dawno wybaczyła Adamowi. Jednak jedno się nie zmieniło. Wciąż coś do niego czuła. To samo silne uczucie towarzyszyło jej przez lata. Nigdy jednak nie napisała do niego, żeby nawiązać kontakt. Nie była na tyle odważna, by z nim porozmawiać .
            Był piątkowy wieczór, a ona siedziała sama w domu. Zabawne, wszyscy jej znajomi ze studiów dobrze bawili się na imprezie, a ona wmuszała w siebie kolejna porcję wiedzy na egzamin. Dzisiaj coś wręcz kazało jej zostać w domu. Czuła, że coś się wydarzy. Już od kilku godzin zakuwała. Litery tańczyły jej przed oczami, więc postanowiła sobie zrobić przerwę i wypić herbatę. Ruszyła ze swojego legowiska w salonie i poszła do kuchni. Zanim zdążyła choćby wstawić wodę, usłyszała dzwonek do drzwi.  Była zaskoczona. Kto chce odwiedzać ją o godzinie dwudziestej drugiej i to w piątek. Zaciekawiona poszła sprawdzić.  Powoli otworzyła drzwi i stanęła zaskoczona. Na klatce schodowej zobaczyła Adama...

poniedziałek, 2 listopada 2015

Punkt zwrotny

Klub. Tłum ludzi. To jest mój żywioł. Kocham tańczyć, patrzeć na upojonych alkoholem ludzi, na ich zachowania, obserwować otoczenie. Zawsze znajdzie się tu ktoś godny uwagi na dłużej lub krócej, który aż pragnie bym zwróciła na niego uwagę.
W życiu człowiek jest kilka punktów zwrotnych, po których zmienia kompletnie podejście do świata. Mój wydarzył się dwa miesiące temu.
Gdy zerwie się z osobą, którą się kochało a ona miała cię totalnie w dupie to człowiek się zmienia, ja postanowiłam odmienić swoje poglądy na temat miłości. Myślałam nad tym długo. Kogo ja tak na prawdę kocham? Za kim skoczyłabym w ogień? Teraz po tym czasie wiem, że za nikim niestety muszę przyznać to z przykrością. Smutne jest życie bez miłości ale co poradzę nie da się jej kupić. Teraz nie oczekuje od nikogo niczego, nie spodziewam się, że ze mną zostanie, nie mam nadziei na wspólną przyjaźń, a co do chłopaków to po prostu dobrze się z nimi bawię ale na tym koniec. Nie szukam kogoś na stałe, nie uzewnętrzniam się przed nikim, staram się nikogo nie potrzebować. Proste.
Teraz tańczę w klubie pełnym ludzi ale jestem sama, nie przeszkadza mi to. Wszystko co potrzebuje do szczęścia to wolność i moje myśli.
Po drugiej stronie zatłoczonej sali widzę przystojnego bruneta o zielonych oczach bez zawahania podchodzę do niego i proszę go do tańca. Tańczymy jedną piosenkę, drugą tak zdecydowanie to jest jego mocna strona. Nie rozmawiamy za wiele bo przez hałas mamy utrudnioną komunikację ale mi tak jest dobrze. Nie lubię paplania tylko po to, żeby coś mówić, po dłuższej chwili chłopak wyciąga mnie, a ja daje się prowadzić bez oporów, zabieramy nasze rzeczy z szatni i wychodzimy na chłodne jesienne powietrze. Zaczynamy się śmiać sami nie wiemy z czego może to przez alkohol w naszych żyłach? Na pewno. Nieznajomy przypiera mnie do ściany budynku i zaczyna mnie delikatnie całować jakby był niepewny mojej reakcji ale dla mnie to za mało i pogłębiam pocałunek. Kładę ręce na jego ramionach i przyciągam go bliżej siebie.  Nagle chłopak się ode mnie odsuwa a ja patrzę się na niego zaskoczona, jakby czytał mi w myślach mówi:
-Może byśmy się przedstawili sobie?
Zaśmiałam się i powiedziałam:
-Przepraszam gdzie moje maniery, mam na imię Eleonora, a ty?
-Michał, śliczne imię nie skróciłbym go ani o literę.
-Dziękuję, moi rodzice byli bardzo wierzący i dlatego mnie nazwali.
-A co to oznacza? A dlaczego byli? Coś się stało?
-Bóg jest moim światłem, szkoda tylko, że jestem nie wierząca, za dużo zadajesz pytań Michał, muszę już iść, zbliża się trzecia nad ranem, cześć.
-Nie odchodź tak bez pożegnania! - zawołał chłopak i szybko mnie dogonił- podasz mi swój numer? Proszę.
Zastanowiłam się chwilę. W sumie czemu nie to tylko telefon. Podałam mu szybko cyferki i poszłam dalej, już mnie nie zatrzymywał.

Gdy dotarłam do domu zdjęłam szpilki i po cichu otworzyłam okno od tarasu, które wcześniej specjalnie zostawiłam uchylone. Po cichu udałam się do pokoju, rozebrałam się z sukienki i wskoczyłam do łóżka. Sen szybko przyszedł lecz wcześniej zdążyłam pomyśleć o chłopaku, którego dzisiaj spotkałam. Mam nadzieję, że nie namiesza za dużo w moim życiu, mam nadzieje, że przeczucia mnie mylą.

sobota, 31 października 2015

Początek końca

Dziewczyna obudziła się w szpitalu gdzie spodziewała się zobaczyć rodzinę, swojego chłopaka albo  kogokolwiek kto jest jej bliski, zamiast tego widz staruszka, który ze spokojem wymalowanym na twarzy drzemie na krześle obok. Kto to jest? - zadała sobie pytanie i wytężyła umysł przypomnieć czy zna tego mężczyznę. Po chwili intensywnego myślenia już wiedziała, że to ten sam człowiek, który jako jedyny zaoferował jej bezinteresownie pomoc. Zdziwiło ją to trochę, że jest tutaj. Nie była przyzwyczajona do tak wielkiej dobroci ludzkiej. Z rozmyślań wyrwała ją pielęgniarka, która przyszła.
-O, już się obudziłaś - powiedziała z wielkim uśmiechem pielęgniarka - twój dziadek czuwał przy tobie całą noc, nawet na chwilę nie chciał odejść. To skarb nie człowiek. - pacjentkę zatkały słowa pielęgniarki spojrzała się tylko na nią zaskoczona a kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej kontynuując - a ty jak się czujesz? Pójdę zaraz po lekarza i zbada cię dobrze?
Dziewczyna kiwnęła tylko głową, pielęgniarka wychodząc trochę za mocno zamknę drzwi i wytworzyły one nieprzyjemny dźwięk przez który drzemiący się obudził z lekkim przestrachem, rozejrzał się lekko zdezorientowany aż w końcu jego zmęczone oczy spoczęły na dziewczynie gdy zobaczył że dziewczyna się obudziła od razu szeroko się uśmiechną.
-Jak się czujesz? - spytał się mężczyzna
-Lepiej, dziękuję że pan mi pomógł.
-To drobiazg
Dziewczynę męczyła jedna rzecz odkąd się obudziła i nie potrafiła się powstrzymać by nie zadać tego pytania.
-Czemu mi pan pomógł?
-Przypominasz mi kogoś, kogo kiedyś znałem i straciłem. Kiedy cię zobaczyłem przez sekundę myślałem, że to ona po za tym jak bym mógł zostawić człowieka w potrzebie? - mówiąc ostatnie słowa zaśmiał się cicho.
-Ludzie teraz tacy są - powiedziałam z grymasem na twarzy
-Choroba tego wieku, ludzie przestali się zauważać, widzą tylko to co jest w internecie. Szkoda, że marnuje się tyle młodych dusz.
-Ma pan racje ale nic nie da się z tym zrobić sama wiem jak internet jest uzależniający.
-Nie sądziłem, że ktoś w twoim wieku może mieć takie poglądy - po raz kolejny zaśmiał się staruszek i zaraz spoważniał - dokładnie tak jak ona... - wzrok mężczyzny nagle zrobił się zamglony i powędrował gdzieś w inną przestrzeń. Widać było, że jest teraz w innym świecie nagle jak za dotknięciem różdżki ockną się i wrócił do rzeczywistości - ah gdzie moje maniery zapomniałem się przedstawić nazywam się Witold Siemiątkowski a ty?
-Wiktoria Braun
-Ładnie, powiesz mi czemu znałaś się wczoraj w parku?
-Noo...
Nie dane było jej skończyć bo wszedł lekarz w towarzystwie pielęgniarki. Oczy rozmawiających ludzi zwróciły się ku drzwiom.
-Dzień dobry powiedział lekarz - jak się masz?
-Bywało lepiej
-No niestety raczej po omdleniu przez odwodnienie człowiek nie jest okazem zdrowia - zaśmiał się lekarz - na szczęście to nic poważnego i już jutro będziesz mogła wrócić do domu. nie znaleźliśmy przy tobie dokumentów ani telefonu czy mamy po kogoś zadzwonić? W sumie trzeba zacząć od początku. Jak się nazywasz?
-Wiktoria Braun
-Masz jakąś rodzinę? Ile masz lat?
-Mam rodziców, jakbym mogła skorzystać z jakiegoś telefonu to po nich zadzwonię i mam 17 lat.
-Pożyczę ci telefon - wtrącił się pan Witold
Reszta formalności minęła szybko Wiktoria zadzwoniła po rodziców i lekarz wyszedł z sali.
-Jak chce może pan już iść nie będę pana zatrzymywać, nasiedział się pan już z zagubioną nastolatką.
-Zostanę i poczekam jeśli to nie problem, ja już w tym wieku się nigdzie nie spieszę.
Ich rozmowa nie schodziła z neutralnych torów. Dziewczyna z zaskoczeniem odkryła, że poczuła się jakby odnalazła w tym staruszku dziadka, którego nigdy nie miała nie świadoma że mężczyzna pomyślał o czymś podobnym, odnalazł on bowiem dawno utraconą wnuczkę. Może los dał mu druga szansę. Ani nie dał rady uratować ale może uda mu się pomóc tej dziewczynie? tyle pytań kłębiło mu się w głowie, na które nie znał odpowiedzi ale wiedział jedno tym razem nie podda się tak łatwo i postara się ze wszystkich sił pomóc tej zagubionej dziewczynie.


czwartek, 29 października 2015

Początek końca

Zabrakło jej sił na czkanie choćby o sekundę dłużej.  Zbiegła szybko po schodach w biegu założyła buty i szybkim, zamaszystym ruchem zdjęła kurtkę z wieszaka druga ręką otwierając drzwi i wypadając na pochmurne wrześniowe powietrze. Biegła przed siebie ile sił miała w nogach byle tylko oddalić się od tego przeklętego miejsca. Przez łzy ledwo widziała drogę w pewnym momencie potknęła się i upadła na mokrą po deszczu trawę.  Płakała rzewnymi łzami bo wiedziała że coś już się skończyło i nigdy nie powróci. Zginęło bezpowrotnie. Podkuliła nogi pod siebie i objęła kolana rękoma, głowę schowała pomiędzy nogami i zaczęła drzeć się wniebogłosy. To nie miało się tak skończyć - ta myśl kołatała się ciągle w jej głowie - nie mogło ale jednak...
Po czasie, którego w żaden sposób nie potrafiła określić uspokoiła się i przestała krzyczeć tylko łzy samowolnie wypływały z jej oczu. Zamknięta w swoim własnym świecie nie zważała na nic z transu wyrwał ją dopiero głos :
-Hej, mała wszystko w porządku? Wiem głupie pytanie -  z peszył się staruszek - może ci jakoś pomóc?
Mężczyzna nie uzyskał żadnej odpowiedzi od dziewczyny, nie potrafił tak po prostu jej zostawić i odejść.  Podszedł do niej i dotknął jej ramienia lekko się wzdrygnęła ale nie zaczęła krzyczeć. Starszy pan postanowił podjąć jeszcze jedną próbę porozmawiania z nieznajomą:
-Może usiądziemy na ławce i tam zastanowimy się co zrobić, robi się coraz chłodniej zaraz możesz się przeziębić.
Dziewczyna prawie nie zauważalnie pokiwała głową i dała się poprowadzić na najbliższą ławkę nie było dane jej tam dojść bo zrobiło jej się nagle słabo, obraz stracił ostrość i runęła jak długa na ziemię. Przestraszony mężczyzna szybko zadzwonił po karetkę. Pogotowie przyjechało prędko, ratownicy sprawnie przenieśli drobne ciało dziewczyny na nosze i zanieśli do karetki.  Mężczyzna niewiele myśląc podszedł do ratownika medycznego i spytał czy może jechać z nimi ten spojrzał się na niego przenikliwie i szybkim ruchem głowy zgodził się. Mężczyźni wsiedli do pojazdu i odjechali na sygnale.